wtorek, 22 stycznia 2019

Zło - powtórka sprzed dwóch lat

W porę postu, przed Wielką Nocą
Zastanówmy się, nad - złego - mocą.

Już tylu się do niego dobierało.
Lecz ono istnieje - jako istniało.
Lekceważącą minę przybiera
I jak doskwierało tak doskwiera.
Wielu z nas, nie raz je widziało
Jak z dobrem, przy jednym stole biesiadowało.
Czasem, też go ujrzymy
Jak w lustro spojrzymy.
Zdaję się, że nie odstępuje człowieka
Nawet, gdy on przed nim ucieka.
Nie ma dlań pory, tak dnia, jak i roku.
Szkodzi, judzi, tak w południe jak i o zmroku.
Czy to jesień, lato, wiosna, zima
- Zawsze, różnych sposobów się ima
I wysyła, swoje destrukcji siły
Aby ład boży, nieustannie burzyły.
Choć napojów i posiłków nie przyjmuje
To i bez nich, wyśmienicie się czuje.
Destrukcji siły, tak wielką moc mają
Że nawet planetami potrząchają.
Szybkość ich działania, porównać się da
Do pioruna padającego, z jasnego nieba.

Przy tych wszystkich, zła podłościach
Trza by wspomnieć o zła relatywnościach.
Ono jak kameleon barwy swoje zmienia.
No i ze złego - bywa - w dobro się przemienia.
O odmienności zła przekonywać nie trzeba.
Jednemu będzie głodem, drugiemu kromką chleba.
Gubiącemu portfel z forsą - zaszkodziło.
Znalazcę zaś usieszyło.
Silnego cieszy, słabszego wykorzystywanie.
Słabszemu, nie w smak, nim się wysługiwanie.
Wczasowicz uciechę ma z pogodnego nieba.
Rolnik w tym upatruje niedobory chleba.
- No bo jak żytka deszczyk nie podleje
To na nic zasiew - żytko zmarnieje.
Weźmy drapieżnika - ten dobrze się czuje
Gdy zajączka, czy sarenkę upoluje.
Ludzie też, gdyby zwierząt nie mordowali
To by, często głodem przymierali.
Więcej przykładów przywoływać nie muszę
Na to, że zło ma dwie dusze.
- Jedna, nim na stałe pozostała
Druga dwa oblicza przybrała.
Toteż często się przydarza
Że jednym dokucza, a drugim dogadza.

Gdybym tak zechciał ucieleśnić zło
To bym powiedział:
Zło to jest osoba ta
Która bliźniego za nic ma
Która go do niecnych celów wykorzystuje.
A jak mu się nie podoba - zamorduje.
Np. zło ucieleśnione w niemieckim wydaniu
Nie poprzestało na zwykłej śmierci zadawaniu.
Jemu taka śmierć się podobała
W której osoba ludzka oktopnie cieriała.
Choć tak, na dobre, gdy mu się przyjrzymy
U wielu go sprzed, jak i w nas zobaczymy.
Ono, nawet w Raju na drzewie siedziało
I Ewę, do zerwania jabłuszka zachęcało.
Już po zmartwych powstaniu Chrystusa Pana
Postać zła, z różnorodności szat była znana.
Nawet płomienne suknie stosów przywdziewała.
A także, krzyżackie habity, na się zakładała.
Pod palmami Ameryki się zadomowiła
I ludność tubylczą, chrześcijańską ręką batożyła.
Dzisiaj także, gdzie byśmy nie spojrzeli
Nie ujrzymy, czystej uczucia bieli.
Zewsząd strużki zła wypływają
I ludzi, płynącą w nich podłością zarażają.

Zło, niczym kamień syzyfowy
Nieustannie spada na ludzkie głowy.
Na krok człowieka nie odstępuje
I przeciw dobru go buntuje.
Żydzi przeciw Chrystusowi się zbuntowali
- Choć prawdę głosił, jednak Go ukrzyżowali.
Wydawać by się mogło, że zło zatryumfowało.
- Nie! pokonać Chrystusa mu się nie udało.

Chrystus, w trzy dni z martwych powstaje
A Jego życie zaczątek Chrześcijaństwu daje.
Chrześcijaństwo także złu ulegało i ulega.
Choć początek bierze, prosto z nieba.
Wszak Chrystus-Bóg, temu porzucił niebieskie trony
By człowiek, nie czuł się, w odmętach zła pozostawiony.
By człowiek uwierzył, w miłość Syna Bożego
Który z nieba zstępuje by wesprzeć słabości jego.
By człowiek uwierzył, że złego
Nie da się wyeliminować z życia doczesnego.

Chciał nie chciał, zła, z życia nie przepędzimy.
Widocznie posiada ono moc, której sam Bóg
Choć wszechmocny, nie zmógł.
Temu, dla zgodnego i godnego bytowania
Występuje konieczność, ciągłego z nim zmagania.

Słyszy się też głosy, że zło, to dopust boży
By ludziom, życiowe trudności mnożył.
W takim razie, otwarcie powiedzieć by trzeba
Że zło, nie z piekła jest rodem, lecz z nieba.
- Oj! coś mi się chyba poplątało.
Kończę! - Oby tylko to się na coś zdało?
Aleeeeeeeeeee............................................
Niech mi ktoś odpowie, jak to się dzieje
Że - mimo wszystko - świat, istnieje?

Siedzenie

Tak się zastanawiam!
– Czy siedzenie
Przynosi nam zadowolenie?
– Ależ ze mnie głupek!
To pytanie, niczym z ankiety.
„Siedzenie” – to niczym gałązka
Na rosochatym drzewie.
Gdyby jednak, ktoś zapytał mnie
– Czemu, tego pytania czepiam się?
Odpowiem: To nie ja!
To ono woła o doprecyzowanie.
– Wszak siedzieć można na miotle
Ale i na rozgrzanym kotle.
I to, na tym nie koniec.
Nawet pole widzenia
Zależy od miejsca siedzenia.
Miejsc mamy bez liku
Usiąść – niemal – wszędzie możemy.
Lecz rzadko miejsce zagrzejemy.
Czego się tak wiercisz?
– Belfer zapytuje.
Nic nie rzekłszy
Spuszczasz głowę wstydliwie
A w niej myśl, figlarnie woła:
Coś mnie w dupę kłuje.
On niczym wróbelek skacze
Z gałązki na gałąź – powiadają
O tych, co często miejsce zmieniają.
Często jak o siedzeniach mowa
To i atmosfera staje się niezdrowa.
Bo to ci, jaka by nie była kasta
Do swych stołków, wprost przyrasta.
– Choć prawdę rzekłszy
Robotę swą pieprzy.
A do tego wszystkiego
Olewa człeka zwykłego.
Puszy się, niczym ogon pawi
Głosząc, że diabła rogów pozbawi.
Ale tak w samej rzeczy
Nie ma go w szeregach odsieczy
Co zło, za rogi chwycić usiłuje
Choć ciągle jej tchu brakuje.
Niechybnie rzec by trzeba:
Jeden z drugim – zasiedziały
To najczęściej drań niemały.
Swych interesów pilnuje
Społeczeństwo zaś indoktrynuje.
Jednych na drugich napuszcza
Ciesząc się, gdy żre się tłuszcza.
– Ta, nim się połapie, co jest grane
Może mieć we krwi ręce ubabrane.
Gdzie odsiecz? – Na boku stoi.
– Zadane jej w tłumie rany goi.
Znowu dużo wody upłynie
Nim się uspokoi, w życia głębinie.
Ptaszek na gałązce siedzi
Perz i kąkol w zbożu
Mucha na jadle siada
Kierowca za kierownicą
Na koźle – woźnica
Lotnik, za sterem samolotu
Wszyscy!
Za stołami zasiadamy
Gdy obiad spożywamy.
Siedzenie w naszym życiu
To czynność, której nie tylko
Że wiele czasu poświęcamy.
Ale też, z nią się borykamy.
Z jednej strony dobrze by było
By władcę wysoko się usadziło.
Bo jak kto siedzi wysoko
Daleko sięga jego oko.
Z drugiej jednak strony
Możemy się poczuć pogardzeni
Patrząc z nizin na tego
– Nami zarządzającego.
Tym bardziej gdy mała ptaszyna
Zasiadłszy wysoko – orła zżyna.
I tak, i tak źle – sami widzicie!
Dobrze jest tylko - siedzącym przy korycie.
Siedzenie! Jak się masz?
– Pozwolę sobie zapytać Cię.
Co? Aha! Czy dobrze słyszę?
– Żeś skore nieść, tak odpocznienie
Jak i tyłka odgniecenie?
Noo! – To ja ci powiem że
Niemal każdy pierdzi w cię!