poniedziałek, 2 listopada 2020

Jesień

 


Niby jedna z pór roku.

A jednak kryje w sobie najwięcej uroku.

Bo ona jakby zawierała w sobie

Każdej pory, po połowie.

Zimy, wiosny, także lata

No i każdą z nich ze sobą swata.

W niej ciepło i chłód aktywnie działają

A i ze słotą często się kumają.

Toteż często w sercach ludzi

Podobnie jak w pogodzie

Podkrada się uczuć złodziej

I kradnie nam dobre humory

Skąd bierze się uczuć niedobór spory.

Pewnie te uczucia wraz z liśćmi fruwają

Stąd znowu ludzi smutki dopadają

Deszcze, zawieruchy i chłody

Kładą się jak na leśnej drodze kłody.

Uczucia przyjaźni i życzliwości

Przez to mają utrudnienia w łączności

Ludzie tak jak i niebo chmurne

Ponurzy, chowają się w miejsca przytulne.

Z rzadka otwierają się na bliźniego

Ledwie uśmiechając się do niego.

Czasem uczucie, gdy słonko zaświeci

Barw jesieni nabierze i z liśćmi poleci

Pofrunie w nieznane, gdzie wigory

Mienią się niczym w słońcu jesieni kolory.

Albo barwy kwiecia letniego

Przez lato, w kąciku jesieni pozostawionego.

Och! Nie płacz już jesieni

Promień słońca twoje oblicze odmieni.


sobota, 31 października 2020

Aborcja

 Chociaż mnie bezpośrednio nie dotyka sprawa aborcji, jednak cierpię jako człowiek nieobojętny na cierpienia innych. W tym temacie już się wypowiadałem i to różnie. Dzisiaj chcę przypomnieć, że zła całkowicie nie jesteśmy w stanie uniknąć. Choroby nękają nie tylko ludzi nienarodzonych, będących w łonie matki. Chorują także ludzie młodzi, dorośli i starzy. Zwracam się teraz wprost do protestujących kobiet które wierzgają i myślą, że ich życie będzie lekkie, miłe i przyjemne jak dokonają aborcji chorego płodu. A ja pozwolę sobie zapytać: Kogo udusisz, zutylizujesz gdy w dzień, czy w kilka dni, czy w kilka tygodni, albo miesięcy, czy lat dostaniesz udaru mózgu, albo okaleczy cię, lub twojego, dorosłego członka rodziny rozwali, okaleczy pijany kierowca i nie będzie mógł mówić, będzie miał wykrzywioną szczękę, jak też będzie pod siebie się opróżniał? Ucieczki od oddziaływań zła, najzwyczajniej w świecie nie ma, bo zło to jest wielkość, której Bóg, choć wszechmocny nie zmógł. Zaświadczył to Chrystus Pan, który nie zrzucił nałożonego nań krzyża; dając tym świadectwo, że nie zawsze możliwe jest pozbycie się krzyża i chciał nie chciał musimy go dźwigać. Nikt nam nie zagwarantuje życia beztroskiego. Więc dobrze byłoby podjąć działania minimalizujące oddziaływanie na ludzkie życie destrukcyjnych sił zła. Tyle, że wierzganie kobiecymi zadkami, czy inne awantury, takie jak mordowanie księży, czy wręcz postronnych osób, albo dewastowanie kościołów, w tym nie pomogą. Trzeba koniecznie usiąść do stołu i pomyśleć, zaproponować znośne rozwiązanie i dogadać się. Inne drogi nie ma. Awantura może doprowadzić do jeszcze większych nieszczęść. I Tyle!

czwartek, 29 października 2020

Jeszcze raz o sporze aborcyjnym

 Każda ze stron sporu o tak lub nie dla aborcji jedynie co potrafi, to obstawać przy swoim zdaniu. Zaproponowałem rozwiązanie, aby otoczyć troskliwą opieką kobietę noszącą ciążę patologiczną, doprowadzić do narodzin i przejąć od niej chore dziecko, aby je wychowywać i pod opieką specjalistów rehabilitować, czy też dostosowywać do jak największej samodzielności, to nawet pies z kulawą nogą się w tym temacie nie wypowiedział. Aż mnie język świerzbi, żeby zawołać: Durny narodzie weź się razem za trudnych problemów rozwiązywanie, a nie za wojowanie. W rozwiązaniach trudnych problemów żadna ze stron nie zaspokoi w pełni swoich żądań. W podmiotowym przypadku aborcji obie strony musiałyby się poświęcić i zgodzić na upusty. Kobieta musiałaby donosić i urodzić, a społeczeństwo musiałoby ponieść koszty utrzymania niepełnosprawnych i łożyć na ich rehabilitację. Zastanówmy się i usiądźmy do stołu zanim poleje się krew pełnosprawnych, dorosłych Polaków.

środa, 28 października 2020

Propozycja minimalizująca aborcję eugeniczną

Otoczmy troskliwą opieką kobiety w ciąży, szczególnie te z ciężą patologiczną. Niech kobieta ciężarna ma wsparcie fizyczne i duchowe. Z tego co ludzie piszą to u nas nie wygląda taka opieka najlepiej. Poza troskliwą opieką kobiety ciężarnej umożliwmy matkom, które urodziły upośledzone dzieci, aby mogły ich się zrzec i oddać do powołanych w tym celu specjalnych Izb Dziecka Niepełnosprawnego. Podobnie jak czynią niektóre pozostawiając niemowlęta w Okienku Życia. Niech w takich izbach chowają się pod opieką medycznego personelu, na koszt państwa. Jeśli byśmy zastosowali zaproponowane rozwiązanie, może Straż Narodowa okazać się niepotrzebna. Chyba, że na kościoły i katolików napadają nie protestujący przeciw ustawie antyaborcyjnej, tylko inne, obce, wrogie Kościołowi Katolickiemu siły wykorzystując ustawę A.A jako pretekst. A może te same siły, które skonfliktowały Bliski Wschód i stamtąd usiłują konflikt przenieść do środkowo-wschodniej Europy. Apeluję do służb wywiadowczych, aby się temu przyjrzały i podjęły odpowiednie działania, zanim skoczymy sobie do gardeł. 

poniedziałek, 26 października 2020

Straż Narodowa

 

Wojna domowa wisi na włosku. Zróbmy wszystko by do niej nie dopuścić. Zaszkodzi obu - stającym naprzeciw siebie - stronom, poleje się krew, zginą uczestnicy, a także stojący na uboczu, przybędzie okaleczonych.
Tworzenie się Straży Narodowej jest reakcją na dewastowanie kościołów, profanacji katolickich świętości przez - no i tu mam problem - przez kogo? Czy inicjatorami dewastowania kościołów katolickich są tylko przeciwnicy ustawy antyaborcyjnej? Moja wyobraźnia znowu dała o sobie znać i zauważyła - może przeciwników ustawy antyaborcyjnej ktoś podbechtał i pchnął ich do niszczenia tego, czego sam jest przeciwnikiem, albo i wrogiem, tylko nie chce się uzewnętrznić i atakuje kryjąc się za plecami kontestatorów ustawy antyaborcyjnej?
Moja wyobraźnie czasem fantazjuje, ale kto wie, czy dla dobra sprawy nie wypadałoby najpierw poszukać ukrytych wrogów kościoła katolickiego i gdyby takowych znaleziono, im dobrać się do skóry. Może po ich wyjawieniu i unicestwieniu nasi, rodzimi przeciwnicy ustawy antyaborcyjnej ograniczyli by się do zwykłych protestów jakie organizowane są przeciwko wprowadzaniu uchwał kontrowersyjnych do obowiązującego prawa. Wtedy nie była by potrzebna Straż Narodowa i spór nie wykraczał by poza sejmowe progi. Bo w końcu od tego jest Sejm Rzeczpospolitej Polskiej aby uzgadniał, dopracowywał ustawy na tyle, aby nie wzbudzały aż tak drastycznych reakcji, jak ta antyaborcyjna. A może do złagodzenia reakcji wystarczyłoby użycie bardziej przekonywujących argumentów? Proszę polityków, popróbujcie poszukać tych argumentów, a może innego rozwiązania. Lepiej wojować słowem niż mieczem. Tym bardziej, że Polska jest krajem demokratycznym. A jestem pewny, że "Demos" nie lubi wojny domowej.

O ustawie antyaborcyjnej.

Dowiedziałem się, że Kontrowersyjna ustawa antyaborcyjna
To prawie to samo, co – „Sporna ustawa antyaborcyjna”. A w sporze muszą uczestniczyć, co najmniej dwie strony. W przypadku ustawy antyaborcyjnej tymi stronami są: Kobieta w łonie której rodzi się dziecko, będące skutkiem aktu rozrodczego dwojga – zazwyczaj – dorosłych ludzi – kobiety i mężczyzny. Drugą stroną sporu jest właśnie owo dziecko rodzące się w łonie kobiety – jak wspomniałem – wskutek aktu rozrodczego dwojga dorosłych ludzi. (Wyjaśniam, że użycie słowa rodzące się jest zamierzone, jako, że ja rodzenie się nazywam okres od czasu poczęcia, do czasu odcięcia pępowiny.) Na wstępie należałoby odpowiedzieć sobie na pytanie: jaki jest status obu stron. A no taki, w którym tylko kobieta w łonie której rodzi się jej dziecko – nowy człowiek - ma głos i tylko ona może uzewnętrzniać swoje zadowolenie, lub niezadowolenie. Takiej możliwości pozbawiony jest rodzący się nowy człowiek – on nie może uzewnętrznić swego zadowolenia, czy też niezadowolenia. Więc już z tej racji powiedzmy sobie, że strony biorące udział w sporze nie mają równych praw. Kobieta rodząca może wyrazić swoje niezadowolenie, swoje cierpienie wywołane świadomością rodzenia niezdrowego człowieka. Zaś nowo rodzący się człowiek nie może wypowiedzieć się ile cierpienia musi znosić w wyniku wyjęcia go z łona matki, które zaspokajało wszystkie jego potrzeby życiowe. Nie może nawet wypowiedzieć się na temat swojej śmierci – albo głodowej, albo uduszenia, albo – wręcz rozerwania swoich członków.

Pomijając nierówność praw stron sporu można, z całą odpowiedzialnością orzec, że nikt nie znajdzie ustawy, zadowalającej obie strony sporu, czyli nie kontrowersyjnej. – Więc co? Co zrobić? Gdyby można było, jednoznacznie odpowiedzieć na te pytania, ludzie nie musieliby sami nad nimi się głowić. – Zrobiłby to sam Stwórca. Mogę tylko zauważyć, że w tym przypadku zło zabiło ćwieka, nie do bezbolesnego wyjęcia. Ktoś mógłby powiedzieć – wybierzmy mniejsze zło. Tyle, że akurat, w rozpatrywanym przypadku niema większego i mniejszego zła. I w tym cały problem, cała boleść – że tak powiem – wyjmowania zabitego przez zło ćwieka. Gdyby ten nie mający możliwości wypowiedzi, rodzący się, nowy człowiek, jakimś cudem przemówił to podejrzewam aborcję nazwał by selekcją dokonywaną przedwcześnie, bo wielokrotnie zdarzało się, mimo diagnozy lekarzy o uszkodzeniu płodu, na świat przychodziły zdrowe dzieci, lub z szansą wyleczenia, lub wręcz samoczynnego jej ustąpienia.
Mając na uwadze swoją niedostateczną znajomość rzeczy i swoją skromność, nie będę nawet usiłował podejmować próby rozwiązania problemu aborcji. Pozwolę sobie tylko na zadanie pytania, na które odpowiedź może ułatwić podjęcie optymalnej decyzji. Zapytam więc – czy nie lepiej, gdyby selekcję rodzących się ludzi pozostawić naturze?
Dodam, a może by zacząć w końcu poprawiać błędy genetyczne? Wydaje mi się, że wcześniej czy późnie i tak ludzkość sięgnie do genetycznych głębi, bez względu na rozwój tej dziedziny i jej skutki.

niedziela, 23 lutego 2020

O bylejakości


Bylejakość  to ułomność ludzi
Która wielu, chcąc nie chcąc utrudzi.
O nią wszyscy, po kolei się potykamy
- Już dawno powinno się  ją wyrwać z korzeniami.
Tymczasem ona dobrze się miewa
Do tego gębę ma jak cholewa.
Gdy ją ktoś na gorącym uczynku przyłapie
I obić chce za niedoróbki
To zaraz wrzeszczy – wy głupki!
Czepiacie się dobrej roboty
Jak płotu, upite w karczmie kmioty
Ja z siebie cała wychodzę
By zatkać dziury w podłodze
Majster mnie wciąż obszturchuje
Wołając – mnie to nie pasuje!
Deski z dziurami dostarczyli
A mnie za dziury obwinili.
Jam niewinna istota
- Dziura nie powstała od mojego młota
I tak opędza z każdej strony
Dla pozyskania skutecznej obrony
Przed obwinianiem o partaczenie
Bywa też i, o zwykłe szkodzenie

– Wszyscy jednak dobrze wiemy
Że z bylejakością daleko nie zajedziemy

wtorek, 4 lutego 2020

Oda do starości




Jeszcze sobie dobrze pożyję
Niech no tylko, od dna dołka się odbiję
Słyszę porady, od bliskiej gromady
Że mnie za wiele się chce
– Cisną cię stare lata
A tobie się chce skakać
Czy nie lepiej zrobisz myśląc jak
Się z niego wygrzebać?
Podskakiwać to mogłeś gdy
Byłeś młody.
W starości członki niedowładają
I coraz rzadziej się woli słuchają.
Wola w chmurach ciągle siedzi
 O prężności mięśni bredzi.
Tymczasem mięśnie się zwijają
Gdzieś pierzchają
Jakby je tchórz obleciał
Skóra się marszczy i wzdyma
I miast mięśni, żył się ima.
W nich chyba krew wezbrała
Bo na wierzch je powypychała.
Oj starość! starość!
Twa kolej rzeczy
Coraz częściej za uszami skrzeczy.
Mogła byś potargować się z czasem
Może by zwolnił biegu
I szedł wraz ze mną nie przyspieszając
To ja wtedy
– Popróbował bym, z tobą
Wziąć się pod pachę
I  zyć na koci łapę.
Zapewne rzekłbym nieraz do cię – starości moja
Ciesz się, bo masz przy sobie oldboja.
Za bardzo mu nie dokuczaj
Zaprowadź do kresu życia drogi
Gdzie zdąża każdy, tak bogaty jak i ubogi.

sobota, 1 lutego 2020

Wyrzut




Dojrzałem do wyrzucenia z siebie żalu. – Wszystkie dojrzałe owoce spadają, we mnie owoc zżalał i muszę go wyrzucić. Zapewne zostanę oskarżony o malkontenctwo, o postawę roszczeniową i o czepianie się normalności jak rzep – gdy nie ma czegoś lepszego –  do psiego ogona.
Jednak podejmę próbę – jako że nie jestem zawodowym pisarzem – opowiedzenia o swoich przyczynach żalowych, które to poskutkowały wyrzutem.
A było to tak: Nasz – mój i małżonki mojej – stan zdrowia, wraz z wiekiem został zaatakowany zębem czasu na tyle, że sprawiało nam trudność wchodzenie do mieszkania, z zakupami na 1 piętro. Postanowiliśmy więc zamienić mieszkanie na parterowe. Tłumaczyłem sobie – może, w zamianie pomogą nam – jako żeśmy w podeszłym wieku, a wszędzie odtrąbiają o programach pomocowych dla seniorów. Zacząłem od pukania do drzwi organów miejskich, czyli od Wydziału Spraw Obywatelskich – jako że jestem obywatelem zamieszkałym na terenie miasta. Nie byłem pewny poprawności swego wyboru, ale pomyślałem, jeśli w nim mi nie pomogą to chociaż podpowiedzą mi gdzie mam się, w swojej sprawie udać. Podpowiedziano mi, jeśli mi ktokolwiek może pomóc, to w Wydziale Mieszkalnictwa. Udałem się tam. Przedstawiłem swoje potrzeby, ale odpowiedź jaką usłyszałem była negatywna. Powiedziano mi, że w przypadku posiadania mieszkania komunalnego, pomoc w zamianie mieszkania byłaby możliwa, ale jako, że jest pan właścicielem mieszkania, obowiązujące przepisy taką pomoc uniemożliwiają. Trochę mną zatrzęsło, nawet – zdegustowany taką wiadomością – zacząłem protestować. Nic nie pomogło. Pomyślałem sobie – przy obecnym stanie informatyki – zapewne  mojej Spółdzielni Mieszkaniowej „Dąb”, największej w Szczecinie nie będą mieli problemu, żeby mi podpowiedzieć gdzie stoi puste, albo kto chce opuścić mieszkanie parterowe. Niestety! W niej też mi powiedziano, że nie zajmują się pomaganiem w zamianie mieszkań. Musiałem i przełknąłem tę – jakże gorzką – pigułkę. Rozpocząłem poszukiwania na własną rękę. No i udało się. Zgłosił się chętny kupienia mojego mieszkania – znajdując moje, darmowe ogłoszenie w gazecie Kontakt. W niedługim czasie znalazłem Dewelopera budującego osiedle w szczecińskiej Płoni. Więc sprzedałem swoje mieszkanie i wpłaciłem „okup” za nowe deweloperowi. – Wszystko się rozwijało pomyślnie. Pierwszy domek, w którym ulokowane jest moje mieszkanie rychło został wybudowany i stoi pusty od, blisko dwóch miesięcy. Tyle, że nie mogę, przeprowadzić się do swego mieszkania, bo budynek nie został odebrany przez odpowiednie służby nadzoru budowlanego.
Na moje prośby przedstawiciel się obruszył i przywołał mnie do „porządku”. Przypomniał odpowiedni paragraf w naszej umowie, w którym to dokonanie przekazu mieszkania zapisane jest na koniec 1 kwartału 2020 roku. Zmilczałem wiedząc, że prawo jest po stronie dewelopera –  obowiązuje mnie zawarta umowa. No i nadal muszę siedzieć kątem u dzieci, mimo, że za mieszkanie zapłaciłem – cóż takie mamy w Polsce prawo. Czy w innych krajach jest lepiej, tzn. nabywca może wprowadzać się do mieszkania zaraz po dokonaniu zapłaty za nie? – Nie wiem, jako że nie jestem obieżyświatem.
Do jakiego wniosku mogą dojść tacy zwykli obywatele, którzy znajdą się w podobnej sytuacji jak moja? Według mnie wniosek nasuwa się jeden. Obywatel – senior – gdy znajdzie się w kłopotliwej sytuacji życiowej jest zdany wyłącznie na siebie. Wszelkie, głoszone przez polityków i celebrytów programy pomocowe dla seniorów to czcza gadanina, nie mająca pokrycia w codzienności życia seniora. A gdyby nawet takowe programy zostały uchwalone i ogłoszone w dziennikach ustaw to i tak na dolnych schodkach urzędowej klatki schodowej zostaną zadeptane przez najzwyklejszą nieżyczliwość ludzką i najzwyklejszą niechęć niesienia pomocy słabszemu, którego najłatwiej nazwać natrętem i pozbyć się go jak najszybciej, albo utemperować zarzucając mu popełnienie nietaktu w dochodzeniu swoich racji u urzędnika, albo usługodawcy. Co jeszcze można rzec w tym temacie? Jedynie chyba tylko to:
Świat dopiero stanie się rajem
Gdy życzliwość stanie się zwyczajem.
Wypada jeszcze, na zakończenie, takim jak ja życzyć – niech trafiają zawsze na ludzi dobrej woli. – Bez niej będzie tylko gorzej.
Więc zawołam:
Ludzie Dobrej Woli – Przybywajcie!
I z Dobrej Woli bliźnim pomagajcie.

piątek, 3 stycznia 2020

Dobrobyt



By dojść do dobrobytu
Nie koniecznie potrzeba sprytu.
Bardziej się opłaca
Na karku głowa i solidna praca.
Jak te dwa warunki spełnimy
Długo na dobrobyt czekać nie musimy.
Tyle tylko, że te warunki dwa
Ciężkie są do spełnienia.
Najłatwiej partactwo ludziom wychodzi
Tyle, że …. ono tęgo szkodzi
I choć, o tym wszyscy wiemy
Od wieków wyzbyć się go nie możemy
Skąd i jakiej zyskiwać pomocy
By człowiek był bardziej ochoczy
Do rękawów zakasania
I uciechy, z solidnej pracy czerpania
Gdyby ktoś to wiedział
To nie na Facebooku, a Parnasie siedział.
I tam wiódł boskie życie
Czekając na przybycie
Natchnienia, weny
Po ich przybyciu wrócić na areny
Głosząc, jak robić i co
By solidna praca stała się przyjemnością.
Otóż jak zasłyszałem
Nie ma takiej możliwości
By czerpać, z solidnej pracy przyjemności.
Solidna praca wysiłku wymaga
Któremu nie po drodze z przyjemnością
On, znów może objawić się dolegliwością.
Chyba solidnej pracy z przyjemnością nie ożeni.
Trzeba przyjemność na coś innego wymienić
Przychodzi mi do głowy pomysł nowy
– Zaprosić solidną płacę do zmowy
Ta także może zachęcić pracującego
Wszak pozwoli przyjemność zakupić dla niego.
To byłoby tak, bez mała
Jakby był wilk syty i owca cała.