wtorek, 17 września 2019
czwartek, 12 września 2019
Postrzeganie prawa
Postrzeganie prawa
Wbrew powszechnemu mniemaniu
Utwierdzam się w przekonaniu
Że prawo także służy
Do utrudniania ziemskiej podróży.
Sędziowie bojąc się skrzywdzonych odwetu
Chadzają w przyłbicach immunitetu.
Bezkarnie pomiatają podsądnymi
Wysługując się artykułami prawnymi
Które preparują, na swoje potrzeby
Wrzucając, jako truciznę do społecznej gleby.
– No i społeczność, która na niej wyrosła
Nie może się obejść bez prawnego „posła”.
Ten, za swe posłannictwo pobiera gażę
I bywa, że pokrzywdzonemu drzwi pokaże.
Krzywda zaś lubuje się w rewanżowaniu
Tyle, że po dłuższym nawarstwianiu.
Po wezbraniu, z brzegów występuje
I spienioną, krwawą falą atakuje.
Śmiem twierdzić, że pokrętne prawo i sądy
Sprowadzą na nas dzień sądny.
wtorek, 14 maja 2019
O życiu kolejny raz
No cóż? – Życie różne
wieńce plecie.
Barw i doznań wiele
dostarcza nam.
Nie licząc się z naszymi
potrzebami
Ani zważając na to, jak
się mamy.
– Chciałoby się wiecznie
żyć!
Lecz cieniutka jest życia
nić.
Do tego – psotnik – czas
….?
Ten – raz rany leczy
Innym razem rozdrapuje
– Najczęściej nas
zaskakuje.
Toteż nie wiadomo, moi
mili
Czy kolejna chwila nam
życie umili?
Czy nić życia ciągłość
zachowa
Czy bliskich grono nas
pochowa?
– Pewnie z powodu tylu niepewności
Nie leczymy swoich
przypadłości?
– Te w głowie mącą
Za gardło ściskają
Ale i przyjemności
dostarczają.
Nie żyłoby się, z nimi tak
źle
Ale każda z nich, co
innego chce.
Gdybyśmy mogli ich
zachciewajki pogodzić
Nie musielibyśmy, wcale
życia słodzić.
Każda z nich, jednak swoim
życiem żyje
Nie martwiąc się, co je
czyje.
A do tego codzienna
egzystencja, szara
O zaspokojenie swych potrzeb
się stara.
Wiatr czasem zimny w oczy wieje
Złośliwiec, znowu ci, w nos
się zaśmieje.
Żywe kamienie wyrosną na
drodze
Albo zapadnie się klepka w
podłodze.
Los niejeden figiel spłata
– Na czas nie wpłynie
wypłata.
Obojętnie, w dzień, czy o
zmroku
Stąpniesz w gówno – dając
kroku.
Jak widać, nie tylko z
naszych przypadłości
Wypływają – życia –
przeciwności.
Zatem, co by zrobić
wypadało
By nam się, w życiu lepiej
układało?
Niestety! Nie ma na to
odpowiedzi.
Bo każdy, z życiem się
biedzi.
Tak już jest w doczesności
Że nie samo dobro u nas
gości.
Zło, choć nieproszone, do
stołu siada
I smakowitości podjada.
A Kisz! A Kisz!
Widzicie!?. Lata wokół
mnie
A nawet przytula się.
Zło to, wyjątkowo namolna
sztuka.
Ono i dziurę w całym
wyszuka.
Jakbyśmy je przegnać
zdołali
To będzie nam szkodzić z
oddali.
– A może, jak machniemy
ręką na nie
To dobro chętniej z nami
pozostanie?
No i…. – jego strzały z
daleka
Nie będą tak bolesne dla
człowieka.
poniedziałek, 13 maja 2019
Nowa Unia Europejska
Moja propozycja brzmi: Utwórzmy nową „Zjednoczoną Europę Wolnych Państw” w której należałoby:
– Odstąpić od wspólnej waluty - zlikwidować strefę Euro
– Utrzymać i wzmocnić działalność Trybunału Praw Człowieka
– Utrzymać swobody przemieszczania się w obrębie Unii
– Wprowadzić ułatwienia do swobodnego łączenia, zrzeszania się, swobodnej współpracy różnych organizacji prawnych i gospodarczych w ramach konstytucyjnych uregulowań poszczególnych państw
– Zawrzeć Pakt o Nieagresji, którego stabilności niech strzeże Pakt Północnoatlantycki NATO
Niech się ludzie zrzeszają. Niech zawierają ze sobą porozumienia, sami, bez „URZĘDASÓW”.
Uzdrawianie „Strefy Euro” to tak jakby ktoś usilnie zabiegał o wyleczenie nowotworu, który doprowadził do stanu krytycznego organ, który sam go we własnym organizmie zaflancował.
Uwierzcie mi. Unia Europejska w obecnym wydaniu nie przetrwa próby czasu. Ten biurokratyczny moloch, za bardzo się obżera, ma za dużo cholesterolu w swym organizmie, za duży bebech i do tego nieustające zatwardzenie.
piątek, 15 marca 2019
Rzepki skrobanie
Przysłowie mówi: Każdy sobie rzepkę skrobie.
Ja reaguję: Najlepiej byśmy się zachowali
Gdybyśmy, na jednej poprzestawali.
Lecz rzadko kto – zacząwszy skrobanie
Na jednej rzepce poprzestanie.
Zazwyczaj, tak długo skrobiemy
Póki nie pomrzemy.
– A może to …..
Czynność zwaną – „rzepki skrobanie”
Należy utożsamić z życia podtrzymywaniem?
Zauważyć by się, w tym miejscu należało
– O życiu wiemy zbyt mało.
– O życiu wiemy zbyt mało.
Bo gdy zawadzimy o życia podtrzymanie
W ślad za tym jawi się pytanie.
No bo… No bo… – słyszeć się daje
Bo życie to niczym dalekie kraje
Których, na oczy nie ujrzymy
Lecz barwne opowieści, ciągle o nich słyszymy.
Rzepki skrobanie i barwnych opowieści słuchanie.
– Nie sposób uznać, za życia podtrzymywanie.
Ale….? – Jak to wyżej pisałem
Też swoją rzepkę, od czasu do czasu poskrobałem
Co prawda, tę kolanową.
– Czy ona jest jednak tą przysłowiową?
Któż to wie? – rzec by należało.
Przysłowie o tym nie wspomniało.
Skrobać można – kolanową
A także, tę – ogrodową.
Choć obie, ze sobą nie mają nic wspólnego
– Osobnego miana nie mają nadanego.
Czy to ważne, która rzepka jest przysłowiowa?
Ważne, by zrozumiała była jego wymowa.
O odpowiedź dopomina się pytanie:
Czy rzepki skrobanie to dobre zachowanie?
– Niby trza, o siebie dbać.
Grabiami, do siebie ciągać.
Ale co powie – choćby – drzewo
Gdy nie zadbamy o niego?
A jest jeszcze – naokoło – wiele rzeczy
I jedna przez drugą skrzeczy:
Ja teeeż, ja teeeeż bym chciała
Dostać więcej jadła – bym wzrastała.
Jednak ci, od rzepek skrobania
Głusi są na – wszelkich rzeczy – wołania.
Toteż z szumu zaniedbanych drzew
Niesie się ubolewania zew
– Pustynią! Pustynią stanie się świat
Za niedługo! – Może już za parę lat
Jeśli swą rzepkę, do upadłego będziecie skrobali
A o dobre samopoczuciu reszty nie zabiegali.
sobota, 9 marca 2019
środa, 6 marca 2019
Uzupełnienie Hymnu Polski
Proponuję uzupełnienie Polskiego Hymnu Narodowego o zwrotkę:
Dopomóż nam, w tym - prosimy Cię Boże
Czego nasza siła zmóc nie może.
Spraw by ten, zza biurka urzędniczego
– Otwierał się na potrzeby „ Kowalskiego”
sobota, 2 lutego 2019
Potęga
Czym jest!?
Powiedziałbym ….. ?
– Określeniem stanu rzeczy
Który słabszego niweczy.
Ujrzawszy ją na horyzoncie
O wzrost środków, na swym koncie
Z łapczywością zabiegamy
– Przeróżnymi sposobami.
Bo gdy w pieniądz ją się obłoży
Lśni wszelkimi barwami zorzy.
Wspaniałości przed oczyma roztacza
Które, z uczciwego czynią krętacza.
Ów, gdy się przed innych wysforuje
Wyrzutów sumienia nie czuje.
– Nie zauważa, że potęga
W kołowrót go wprzęga.
Kołowrót, co swymi trybami
Rozszarpie, niczym
zwierz zębami
Takich, którzy się zapamiętali
I na zabój w potędze zakochali.
Taaka jest potęgi
natura!
– Wciąga, niczym czarna dziura.
Chcesz się ustrzec przed potęgą?
– Sięgnij po miłość –
prawą ręką.
Miłość! – Ona, jedyna!
Przed potęgą karku nie zgina.
Proste! Jak byśmy się miłowali
Z potęgą byśmy się nie bratali.
– Chodząc ze sobą pod rękę
Pokonalibyśmy też udrękę!
Wtedy niebo by się rozjaśniło
I potęgę z mamoną oślepiło
A my pokonawszy, te zarazy obie
Na Amen złożyli je w grobie!
Potem ich piedestał umaili
I Miłość, na ich miejscu usadzili.
– Sami powiedzcie!
Czyż ona nie więcej znaczy
Od wszelakich bomb i kartaczy?
–Toż to ona zniewala
Tak inteligenta jak i drwala.
A gdy uśmiechem ją się zaprawi
To nawet diabła rogów pozbawi.
wtorek, 22 stycznia 2019
Zło - powtórka sprzed dwóch lat
W porę postu, przed Wielką Nocą
Zastanówmy się, nad - złego - mocą.
Zastanówmy się, nad - złego - mocą.
Już tylu się do niego dobierało.
Lecz ono istnieje - jako istniało.
Lekceważącą minę przybiera
I jak doskwierało tak doskwiera.
Wielu z nas, nie raz je widziało
Jak z dobrem, przy jednym stole biesiadowało.
Czasem, też go ujrzymy
Jak w lustro spojrzymy.
Zdaję się, że nie odstępuje człowieka
Nawet, gdy on przed nim ucieka.
Nie ma dlań pory, tak dnia, jak i roku.
Szkodzi, judzi, tak w południe jak i o zmroku.
Czy to jesień, lato, wiosna, zima
- Zawsze, różnych sposobów się ima
I wysyła, swoje destrukcji siły
Aby ład boży, nieustannie burzyły.
Choć napojów i posiłków nie przyjmuje
To i bez nich, wyśmienicie się czuje.
Destrukcji siły, tak wielką moc mają
Że nawet planetami potrząchają.
Szybkość ich działania, porównać się da
Do pioruna padającego, z jasnego nieba.
Przy tych wszystkich, zła podłościach
Trza by wspomnieć o zła relatywnościach.
Ono jak kameleon barwy swoje zmienia.
No i ze złego - bywa - w dobro się przemienia.
O odmienności zła przekonywać nie trzeba.
Jednemu będzie głodem, drugiemu kromką chleba.
Gubiącemu portfel z forsą - zaszkodziło.
Znalazcę zaś usieszyło.
Silnego cieszy, słabszego wykorzystywanie.
Słabszemu, nie w smak, nim się wysługiwanie.
Wczasowicz uciechę ma z pogodnego nieba.
Rolnik w tym upatruje niedobory chleba.
- No bo jak żytka deszczyk nie podleje
To na nic zasiew - żytko zmarnieje.
Weźmy drapieżnika - ten dobrze się czuje
Gdy zajączka, czy sarenkę upoluje.
Ludzie też, gdyby zwierząt nie mordowali
To by, często głodem przymierali.
Więcej przykładów przywoływać nie muszę
Na to, że zło ma dwie dusze.
- Jedna, nim na stałe pozostała
Druga dwa oblicza przybrała.
Toteż często się przydarza
Że jednym dokucza, a drugim dogadza.
Gdybym tak zechciał ucieleśnić zło
To bym powiedział:
Zło to jest osoba ta
Która bliźniego za nic ma
Która go do niecnych celów wykorzystuje.
A jak mu się nie podoba - zamorduje.
Np. zło ucieleśnione w niemieckim wydaniu
Nie poprzestało na zwykłej śmierci zadawaniu.
Jemu taka śmierć się podobała
W której osoba ludzka oktopnie cieriała.
Choć tak, na dobre, gdy mu się przyjrzymy
U wielu go sprzed, jak i w nas zobaczymy.
Ono, nawet w Raju na drzewie siedziało
I Ewę, do zerwania jabłuszka zachęcało.
Już po zmartwych powstaniu Chrystusa Pana
Postać zła, z różnorodności szat była znana.
Nawet płomienne suknie stosów przywdziewała.
A także, krzyżackie habity, na się zakładała.
Pod palmami Ameryki się zadomowiła
I ludność tubylczą, chrześcijańską ręką batożyła.
Dzisiaj także, gdzie byśmy nie spojrzeli
Nie ujrzymy, czystej uczucia bieli.
Zewsząd strużki zła wypływają
I ludzi, płynącą w nich podłością zarażają.
Zło, niczym kamień syzyfowy
Nieustannie spada na ludzkie głowy.
Na krok człowieka nie odstępuje
I przeciw dobru go buntuje.
Żydzi przeciw Chrystusowi się zbuntowali
- Choć prawdę głosił, jednak Go ukrzyżowali.
Wydawać by się mogło, że zło zatryumfowało.
- Nie! pokonać Chrystusa mu się nie udało.
Chrystus, w trzy dni z martwych powstaje
A Jego życie zaczątek Chrześcijaństwu daje.
Chrześcijaństwo także złu ulegało i ulega.
Choć początek bierze, prosto z nieba.
Wszak Chrystus-Bóg, temu porzucił niebieskie trony
By człowiek, nie czuł się, w odmętach zła pozostawiony.
By człowiek uwierzył, w miłość Syna Bożego
Który z nieba zstępuje by wesprzeć słabości jego.
By człowiek uwierzył, że złego
Nie da się wyeliminować z życia doczesnego.
Chciał nie chciał, zła, z życia nie przepędzimy.
Widocznie posiada ono moc, której sam Bóg
Choć wszechmocny, nie zmógł.
Temu, dla zgodnego i godnego bytowania
Występuje konieczność, ciągłego z nim zmagania.
Słyszy się też głosy, że zło, to dopust boży
By ludziom, życiowe trudności mnożył.
W takim razie, otwarcie powiedzieć by trzeba
Że zło, nie z piekła jest rodem, lecz z nieba.
- Oj! coś mi się chyba poplątało.
Kończę! - Oby tylko to się na coś zdało?
Aleeeeeeeeeee............................................
Niech mi ktoś odpowie, jak to się dzieje
Że - mimo wszystko - świat, istnieje?
Siedzenie
Tak się zastanawiam!
– Czy siedzenie
Przynosi nam zadowolenie?
– Ależ ze mnie głupek!
To pytanie, niczym z ankiety.
„Siedzenie” – to niczym gałązka
Na rosochatym drzewie.
Gdyby jednak, ktoś zapytał mnie
– Czemu, tego pytania czepiam się?
Odpowiem: To nie ja!
To ono woła o doprecyzowanie.
– Wszak siedzieć można na miotle
Ale i na rozgrzanym kotle.
I to, na tym nie koniec.
Nawet pole widzenia
Zależy od miejsca siedzenia.
Miejsc mamy bez liku
Usiąść – niemal – wszędzie możemy.
Lecz rzadko miejsce zagrzejemy.
Czego się tak wiercisz?
– Belfer zapytuje.
Nic nie rzekłszy
Spuszczasz głowę wstydliwie
A w niej myśl, figlarnie woła:
Coś mnie w dupę kłuje.
On niczym wróbelek skacze
Z gałązki na gałąź – powiadają
O tych, co często miejsce zmieniają.
Często jak o siedzeniach mowa
To i atmosfera staje się niezdrowa.
Bo to ci, jaka by nie była kasta
Do swych stołków, wprost przyrasta.
– Choć prawdę rzekłszy
Robotę swą pieprzy.
A do tego wszystkiego
Olewa człeka zwykłego.
Puszy się, niczym ogon pawi
Głosząc, że diabła rogów pozbawi.
Ale tak w samej rzeczy
Nie ma go w szeregach odsieczy
Co zło, za rogi chwycić usiłuje
Choć ciągle jej tchu brakuje.
Niechybnie rzec by trzeba:
Jeden z drugim – zasiedziały
To najczęściej drań niemały.
Swych interesów pilnuje
Społeczeństwo zaś indoktrynuje.
Jednych na drugich napuszcza
Ciesząc się, gdy żre się tłuszcza.
– Ta, nim się połapie, co jest grane
Może mieć we krwi ręce ubabrane.
Gdzie odsiecz? – Na boku stoi.
– Zadane jej w tłumie rany goi.
Znowu dużo wody upłynie
Nim się uspokoi, w życia głębinie.
Ptaszek na gałązce siedzi
Perz i kąkol w zbożu
Mucha na jadle siada
Kierowca za kierownicą
Na koźle – woźnica
Lotnik, za sterem samolotu
Wszyscy!
Za stołami zasiadamy
Gdy obiad spożywamy.
Siedzenie w naszym życiu
To czynność, której nie tylko
Że wiele czasu poświęcamy.
Ale też, z nią się borykamy.
Z jednej strony dobrze by było
By władcę wysoko się usadziło.
Bo jak kto siedzi wysoko
Daleko sięga jego oko.
Z drugiej jednak strony
Możemy się poczuć pogardzeni
Patrząc z nizin na tego
– Nami zarządzającego.
Tym bardziej gdy mała ptaszyna
Zasiadłszy wysoko – orła zżyna.
I tak, i tak źle – sami widzicie!
Dobrze jest tylko - siedzącym przy korycie.
Siedzenie! Jak się masz?
– Pozwolę sobie zapytać Cię.
Co? Aha! Czy dobrze słyszę?
– Żeś skore nieść, tak odpocznienie
Jak i tyłka odgniecenie?
Noo! – To ja ci powiem że
Niemal każdy pierdzi w cię!
Subskrybuj:
Posty (Atom)