piątek, 12 maja 2017

Służba Zdrowia i moje okazjonalne odczucia

Gdyby „Służba Zdrowia” – w rzeczy samej – nią była
To nasza dola, uśmiech na ustach częściej by gościła.
Służba – bywa – w komercji szaty się przyodziewa
Temu też – nasza dola – często łzami się zalewa.
Zauważę! – Wszystko leży w rękach Boga i ludzi!
By jednak, godnie i zgodnie żyć, musimy się natrudzić.
Tylko, że jeden trud z marszu pokonuje i z nim sobie radzi
Zaś drugiemu, trud szkodzi i okropnie, w życiu wadzi.
– Te i inne odmienności, nas łokciami poszturchują.
– Często też, wzajemne kontestacje wywołują.
Jako, że jedni wolą – bliźnim – usługiwanie
Drudzy znowu – ich – wykorzystywanie.
Toteż, zamiast życzliwego pozdrawiania
Zauważa się wrogie pomrukiwania.
Całe szczęście, że pośród rodzaju ludzkiego
Są otwierający się na potrzeby, swego bliźniego.
Mnie się, w ręce takich ludzi trafić udało
O których powiedzieć – są dobrzy – to za mało.
Oni, poza tym, nie wstydzą się służebnej roli.
I potrafią się wczuć w położenie, których coś boli.
Przychodnię Rodzinną z Brązowej, za taką uznałem.
Teraz, do niej „Dentystę”, z Jasnej 101C dodałem.
– Krótko mówiąc:
Gdyby wszyscy, jak oni, pacjentów traktowali
To byśmy, swej doli łzami nie oblewali.

Brak komentarzy: